sobota, 31 maja 2014

Rozdział 3

Caroline
Weszłam schodami na górę, ściany wypełnione były zdjęciami mojej mamy razem z tatą i mną. Czego innego mogłam się spodziewać. Babcia nigdy nie przeboleje ich śmierci, jestem tego pewna. Stanęłam przed drzwiami pokoju który należał kiedyś do mojej mamy.Delikatnie odłożyłam torbę i drżącą ręką nacisnęłam klamkę, pchnęłam drzwi które otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Zrobiłam krok do przodu i cieszyłam się że jeszcze nie zdjęłam okularów przeciwsłonecznych. Pokój był w jasnych barwach z duża ilością słońca. Ściany o kolorze brzoskwiniowym i brązowy dywan świetnie dopełniały przytulne wnętrze tego pokoju. Wzięłam torbę i położyłam ją na łóżku wyciągając ubrania i chowając je do szafy i komody. Ciągle zastanawiałam się nad słowami Stilles'a. Rozumiem że za mną tęsknił ja za nim też ale słowa które wypowiedział zabrzmiały dziwnie, potrząsnęłam tylk głową i uśmiechnęłam sie do odbicia w lustrze. Schowałam telefon do kieszeni i wyszłam z domu aby spotkać się z chłopakami w ruinach starego domostwa czyli tam gdzie zawsze się widywaliśmy gdy byliśmy mali. Postanowiłam tam dotrzeć bez żadnych nadnaturalnych mocy więc podeszłam do babci dałam jej całusa w policzek.
-Babciu wychodzę spotkać się z chłopakami. Jak będę wracała to zadzwonię.- Uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam ją co odwzajemniła. Wzięłam kluczę i ruszyłam powoli w stronę miejsca naszego spotkania. Mijałam drzewa które za czasów mojego dzieciństwa były jeszcze małymi krzaczkami a teraz były ogromnymi postawnymi drzewami. Po chwili usłyszałam donośny śmiech tak to na pewno byli oni jeszcze ten charakterystyczny zapach który wisiał w powietrzu ale nie było  tam dwóch osób, były trzy. Dwóch wilkołaków i jeden człowiek. Jeden to Scott a drugiego nie znałam. Odsłoniłam gałąź która odgradzała mnie od nich i ruszyłam w ich stronę. Stał z nimi wysoki, umięśniony mężczyzna z czarnymi włosami i zarostem. Ideał. Wystarczyło tylko słowo by go opisać nic więcej. Był moim ideałem, jednak nie chciałam wyjść na napaloną nastolatkę więc uśmiechnęłam się tylko lekko.
-Hej.- Powiedziałam siadając obok Stilles'a, uśmiechnęłam się do niego przyjacielsko po czym póściłam oczko Scottowi. Nieznajomy spojrzał na mnie po czym powiedział tylko.
-Muszę już iść mam dużo to roboty.- Po czym odwrócił się i poszedł, pewnie przeszkadzała mu obecność wampira. Rozumiem, nie wszyscy likantropii są tolerancyjny co do stworzeń nocnych innych niż oni, ale to tylko i wyłącznie ich problem. Nasza trójka została, rozmawialiśmy wspominaliśmy i opowiadaliśmy co robiliśmy gdy się nie widzieliśmy, wiele zamieszania było w życiu Scotta ale radził sobie. Zawsze był twardy i zdecydowany, byłam w tej sytuacji z niego dumna.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 2

Caroline
Podróż była długa jednak dla wampira nie była ona wcale męcząca. W końcu mnie nic nie męczyło i byłam silna chyba że długo nie piłam krwi. Na szczęście w samochodzie miałam ukrytą przenośną lodóweczkę w której było kilka litrów krwi. Zaparkowałam na podjeździe mojej babci i zakładając okulary przeciwsłoneczne wysiadając z samochodu. Wielkim uśmiechem przywitałam moje przyszłe miejsce zamieszkania. Beacon Hill. Jedna rzeczą jaka mnie zaskoczyła był fakt iż z domu nie wyszła tylko babcia lecz ona i dwóch chłopaków. W powietrzu rozniósł się zapach wilkołaka i zwykłego człowieka. Spojrzałam na dwójkę chłopaków to był Stiles i Scott. Zapach wilkołaka bił bardziej od Scotta, ale przecież to nie możliwe. On nie mógł być wilkołakiem. Takiego obrotu sprawy nie spodziewałam się chyba nigdy w życiu. Widziałam zdziwione spojrzenie Scotta oraz zdezorientowane spojrzenie Stilesa który nie zrozumiałam mierzenia się spojrzeniami. oboje już wiedzieliśmy że to w jakiś niewielki sposób komplikuje sprawę. Scott podbiegł w moją stronę i objął mnie mocno na przywitanie.
- Nie spodziewałem się że i ty...- Nie dokończył. Nie musiał . Wiedziałam o co chodzi, nie spodziewał się tego że i ja stałam się nadnaturalnym stworem który mordował dla krwi.
- A ja nie spodziewałam się że ty...- Również nie dokończyłam ale przytuliliśmy się mocniej czując że to nas do siebie zbliża, że rozumiemy się świetnie i znamy ból bycia czymś innym niż człowiek ale niekoniecznie złym. Zaraz za Scottem podszedł Stiles. Mogłam z czystym sumieniem powiedzieć że zmienił się i to na dobre, również mnie objął nieco mocniej i pewniej niż Scott. Wtuliłam sie w niego lekko, po chwili poczułam delikatne muśnięcie jego nosa na mojej szyi i jego szept.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłem za tobą i za twoją obecnością. - Dziwnie to zabrzmiało w jego słowach, sama zdziwiłam się na jego zdanie. Brzmiało trochę jak zakochany wilczek ale nie skomentowałam tego tylko kiwnęłam lekko głową i odsunęłam się od niego nie pewnie.
- Spotkajmy się potem tam gdzie zawsze. Ja muszę tylko rozpakować i coś zjeść. - Powiedziałam spokojnie i wyciągnęłam swoją torbę z samochodu i ruszyłam do wnętrza domu nawet nie próbując słuchać że chcą mi pomóc. Stanęłam przed drzwiami, nie mogłam wejść nie byłam zaproszona, piekielny zwyczaj z zaproszeniem. Po chwili jednak moje króciutkie modły zostały wysłuchane bo babcia krzyknęła do mnie.
- Wchodź Caroline, to przecież twój dom. Nie musisz czekać na specjalne zaproszenie ode mnie.- Nawet nie wiedziała jak bardzo się myliła. Chciałam jej powiedzieć kim jestem ale to byłby dla niej zbyt duży szok. Była starszą kobietą nie chciałam żeby doznała szoku na wieść o tym że jej ukochana wnuczka i jedyna zresztą jest wampirem. Obawiam się że nie przeżyłaby tego. W dosłownym i przenośnym sensie tego zdania.


Stiles;
-Ona jest wampirem Stiles, twoja wielka miłość jest skierowana do wysokiej szczupłej złotowłosej wampirzycy. Nic tego nie zmieni, niech to w końcu dojdzie do twojej małej łepetynki.- Powiedziała wkurzony Scott łypiąc na mnie groźnie swoimi oczami. Od pół godziny wmawiał mi że Caroline jest wampirem, do mnie jednak ten fakt nie umie dojść. Nie mogę uwierzyć że taka dziewczyna jest takim potworem. A co jeśli ona chce wypić moją krew? A co jeśli zacznie zabijać? A może zrobi coś Scottowi? W mojej głowie nie było juz miejsca na nic innego tylko kotłowały mi się tam pytania w ilościach astronomicznych. Na żadne jednak nie umiałem znaleźć sensownej odpowiedzi. Spojrzałem na przyjaciela po czym zadałem najprostsze pytanie.
- Nie będziecie ze sobą konkurować prawda?- Zapytałem a w moich oczach pojawił się nieukrywany strach. Co ja bym wtedy zrobił przecież nie mogłem wybierać pomiędzy miłością mojego zycia która była nieumarłym krwiopijcą a moim przyjacielem który był likantropem. Wybór między tą dwójką był nie możliwy. Scott popatrzył na mnie z pobłażaniem po czym zarzucił mi ramie na szyję i przycisnął moja głowę imitując duszenie mnie.
- Spokojnie twoja wielka epicka wampirza miłość za bardzo mnie lubi żeby mnie zabijać.- Zrobiłto celowo wiedział że zawsze byłem zazdrosny o ich nić porozumienia a teraz byłem zazdrosny podwójnie wyszarpnąłem się i spojrzałem z uśmiechem na ustach.
- Dupek z ciebie, aż dziwne że Allison z tobą wytrzymuje ja bym chyba nie dał rady, całować się z kimś kto po pełni śmierdzi jak mokry pies.- Pokazałem mu jezyk i zaczęliśmy sie przepychać ze śmiechem idąc w stronę swoich domów.

cdn.
prosiłabym o zostawianie jakiś komentarzy jako znak że ktoś to w ogóle czyta xd

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 1

Stiles
-Tak! W końcu... może teraz mi się uda.- Myślałem biegnąc po boisku do Lacrose i biorąc zamach aby trafić do bramki.- Przecież to nie może być takie trudne. Mcall daje radę to i ja dam radę. To nic że on jest wilkołakiem a ja zwykłym człowiekiem który...- W tej chwili potknąłem się o własne nogi i przewróciłem się efektywnie kosząc kaskiem trawę, cała drużyna wybuchnęła śmiechem a trener wręcz się przewrócił tarzając się po ziemi jak wariat. Czyli tak jak myślałem grzanie ławki będzie mnie męczyło przez kolejny sezon. No ale cóż sam jestem sobie winny mając takie nogi które nie przydają się ewidentnie do niczego. Wstałem ratując resztki mojej dumy uniosłem rękę do góry i krzyknąłem.
-Nic mi nie jest, żyje i mam się świetnie.- Spojrzałem na trenera który jeszcze nie mógł powstrzymać swojego napadu śmiechu tak jak 1/4 drużyny, no dobra 1/2, no już dobra dobra jak cała drużyna. Jedyną osobą która sprawiała wrażenie poważnej i zmartwionej była Alison dziewczyna moje psiego przyjaciela Scotta. Zmartwiona podeszła do mnie i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
-Nie martw się Scott powiedział mi pewną rzecz która poprawi ci humor.- Uniosłem brew zaskoczony jej słowami. W tej chwili chyba nic ani nikt nie poprawi mi humoru, chyba że jedna osoba, ale jej na pewno tu nie będzie.
- Przyjeżdża Caroline.- Spojrzałem zaskoczony na dziewczynę, porwałem ją w ramiona i okręciłem wokół własnej osi ciesząc się jak 5 letnie dziecko na widok cukierka. Postawiłem ją na ziemi i pobiegłem do szatni nie słuchając wrzasków trenera który groził mi ławką przez cały sezon, z drugiej strony co mnie to obchodzi przecież i tak bym tam siedział. Do szatni wpadłęm jak huragan szybko wziąłem prysznic przebrałem się i pognałem do Scotta. Bez pukania wpadłem do domu w kilka sekund pokonałem schody i z ogromnym uśmiechem na ustach wpadłem do jego pokoju.
-Czemu mi nie powiedziałeś że przyjeżdża.- Scott spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach.
-Między innymi dlatego żebyś mógł wziąć udział w eliminacjach do drużyny.
-Co mnie obchodzi drużyna, Caroline jest dużo ważniejsza. Ostatnio zerwała ze swoim chłopakiem Tylerem, rozumiesz to jaka to dla mnie szansa. Z drugiej strony wiesz że jej były jest wilkołakiem, a zresztą to cie nie powinno obchodzić.- Gadałem jak najęty, miałem jej wszystkie zdjęcia w telefonie... Znaczy sam ich nie robiłem to są zdjęcia które zamieszczała na facebooku, i innych portalach społecznościowych gdzie wszędzie byłem pierwszą osoba która wysłała jej zaproszenie do znajomych. Teraz pozostało mi już tylko czekać aż los uśmiechnie się do mnie i zaproszę ją na randkę, romantyczna atmosfera świece kolacja przy świetle księżyca.
cdn.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 1

Caroline
Tak to koniec liceum. Mimo iż czekałam no to tak długo jednak teraz moje uczucia są mieszane, zostawić wszystkich swoich przyjaciół i wyjechać na studia. Jednak teraz miałam mieć wakacje, coś pozytywnego. Coś to nawet za mało powiedziane. Wakacje miałam spędzić u mojej babci która mieszka w północnej Kalifornii. Zwykle nie jeździłam do babci ale po śmierci mamy i taty to będzie chyba najlepsze rozwiązanie, zwłaszcza że to tam mam zamiar studiować. Stojąc tak przed lustrem i strzelając miny myśląc o tym co mnie tam czeka czułam się dziwnie. Znałam tam wiele osób, z wieloma się wychowałam na przykład: Stiles, Scott. Byli oni moimi przyjaciółmi z dzieciństwa. Razem zawsze się bawiliśmy i spędzaliśmy wspólny czas, lecz teraz bałam się spotkania z nimi po latach. Oni wyrośli zmienili się ja również. Mają swoich przyjaciół, dziewczynę ma tylko Scott, zapytacie pewnie skąd wiem. Odpowiedź jest bardzo prosta, Facebook wie wszystko i nie da się tego ukryć. Zawsze gdy byłam mała starałam się trzymać blisko Scotta, był przystojny i miły sprawiał poczucie bezpieczeństwa mimo iż byliśmy małymi dziećmi i w trudnej sytuacji nie zrobił by nic, jednak dla 10 latki wydawał się być superbohaterem. Stiles natomiast był... Stilesem. Był ciapowaty zawsze sprowadzał na siebie problemy mimo iż tego nie chciał, był tak bardzo roztrzepany że aż to było zadziwiające. Wzięłam torbę stojącą koło mojej nogi i ostatni raz spojrzałam w lustro.
- Damy radę Caro, nie ma tam Klausa Tylera i nadnaturalnych stworzeń.- Powiedziałam patrząc w swoje odbicie. Z drugiej strony gadałam głupoty, na pewno sa tam jakieś wilkołaki, wampiry czy inne stwory wśród których na pewno nie będę samotna, ale na pewno będę zagrożona. Westchnęłam tylko i wyszłam z łazienki, idąc schodami w dół podziwiałam wspólne zdjęcia moje i mamy. Nie zabierałam ich ze sobą. Przeciez ja tu jeszcze wrócę nie odchodzę na zawsze. Tylko na jakiś czas, chyba na jakiś czas. W końcu po 15 minutach krzątania się po domu i szukania powodów byle tylko nie wyjść na zewnątrz, udało mi się w końcu wyjść. Nie oglądając się za siebie wrzuciłam torbę na tylne siedzenie mojego samochodu, siadłam na fotelu kierowcy i odpaliłam samochód przy okazji zapinając pasy. Siedziałam jeszcze chwilę nie wiedząc po co, ciągle usilnie wmawiałam sobie że przecież nie wyjeżdżam na zawsze, te słowa brzmiały echem w mym głowie niczym starożytna mantra. W końcu spojrzałam ostatni raz na odbicie domu w lusterku i ruszyłam w drogę do babci, do nowego miejsca do nowej przyszłości.

Wstęp

Witam chciałabym umieszczać tutaj krótkie opowiadania o parringu Stiles Stilinski (Teen wolf)&Caroline Forbes (The Vampire Diares). Zdaje sobie sprawę że para jest niecodzienna ale natknęłam się na nią przypadkowo przez znany wszystkim youtube. Nie jestem pewna ale wydaje mi się że to jedyne opowiadanie o tej parze pisane po Polsku, jesli nie to poproszę o linki w komentarzach. Niedługo pojawi się pierwszy rozdział ;)
życzę miłego czytania.